poniedziałek, 11 maja 2015

Nie czekasz na mnie ostatnio z zębami.

       Powiedział i spojrzał na mnie tymi maślanymi oczami. Zabrzmiało to jak jakiś wyrzut z jego strony w moim kierunku. Prawda jest jednak nie do końca taka. Bo co jeśli ostatnimi czasy stałam się bardziej niecierpliwa niż zwykle? Co jeśli czekanie już mi się znudziło? Całe życie na coś czekam. Na pierwszy dzień w szkole, na pierwsze wakacje, na to, aż będę dorosła. Czekam na wiosnę i lato przez całą jesień i zimę, na wolny weekend po ciężkim tygodniu pracy. Czekam aż wrócisz do domu i będę mogła Ci powiedzieć na co czekałam cały ten dzień. Czekam na miłość, na seks i na sen. Czekam, aż mnie przytulisz, weźmiesz w ramiona i powiesz, że jestem Twoja na zawsze, na stałe, na resztę życia, aż się cali pomarszczymy ze starości i będziemy uśmiechać się do siebie szczerbaci, ale szczęśliwi. Czekam, aż wreszcie będziesz mnie chciał, aż będziesz miał odwagę i wewnętrzną siłę, aby zaproponować mi wspólne życie, tak po bożemu jak to babcia ma w zwyczaju mawiać. Czekam, aż któregoś dnia stanę w drzwiach ze łzami w oczach z tym małym pudełeczkiem na buty i wiem, że nie będę musiała już nic więcej mówić, bo już tyle razy o tym mówiliśmy. Czekam na jakiś przełom, małą odmianę, bo zamiast cieszyć się tym co jest tu i teraz ja ciągle na coś czekam. Odbiera mi to radość życia, spędza sen z powiem i ostro daje w kość. Co gorsza wiem, że jeżeli nawet się na coś doczekam, to będzie to radość chwilowa. Radość szczera, głęboka i szalona, ale na moment. Mówi się, że im dłużej się na coś czeka, tym większa jest później przyjemność, ale co to da, że dłużej poczekam z myciem zębów? Tylko moja próchnica będzie miała z tego ubaw zżerając mi zęby od środka.

       I wcale nie chodzi mi o to, że czekać mi się nie chce, bo zawsze mam tak, że gdy doczekam się już czegoś to na jego miejsce wskakuje inna chęć, potrzeba czy zachcianka. Może to teraz wydać się dziwne i uznasz, że coś ze mną jest nie tak, bo ciągle czegoś chcę, ale przecież już taka ludzka natura jest, że każdy w swoim życiu na coś czeka. Z upływem lat i z biegiem czasu, śmiało mogę stwierdzić, że czasami czekanie się opłaca. No chyba, że czeka się na najgorsze. Bo chyba nie ma nic gorszego niż świadomość, że to co przed nami wcale nie przyniesie nic dobrego. Choć w gruncie rzeczy buduje to naszą osobowość, kształtuje charakter i dodaje sił. Wiadomo, jak wszystko w życiu tak i czekanie ma swoje plusy i minusy.

       Więc czekam. Czekam na te wspólne słoneczne poranki i te ciepłe szalone noce. Czekam, aż woda się zagotuje i będę mogła zalać poranna kawę. Czekam, aż się obudzisz i pierwsze co powiesz to dzień dobry maleńka. Czekam, aż przeciągniesz się na łóżku, wstaniesz, podejdziesz do okna i powiesz to będzie dobry dzień. Czekam, aż usiądziemy rano przy stole i zjemy śniadanie. Czekam, aż wrócisz z miasta, bo musiałeś załatwić ważne niecierpiące zwłoki sprawunki. Czekam, aż znowu mi powiesz coś sprośnego i kolejne długie chwile spędzimy na pieszczotach. Czekam, aż zrobisz głupią minę, powiesz coś śmiesznego i razem będziemy śmiać się do łez. Czekam, aż skończymy pracę i będziemy mogli wreszcie cieszyć się sobą. Czekam, aż pójdziesz z kolegami na wódkę, abym miała wreszcie trochę spokoju. A później będę czekać w nerwach, aż wrócisz, zabijając czas kolejną butelką wina z przyjaciółkami. Czekam, aż na telefonie pojawi się zielona dioda oznaczająca nową wiadomość od Ciebie, mam nadzieje, o treści małpo! 

       Czekam i w tym czekaniu niemal się zatracam. Czekam bo wiem, że warto czasem czekać. Czekam bo innego wyjścia zazwyczaj nie ma. Czekam bo cierpliwość jest cnotą, a innej przecież już nie mam. Czekam...

       A nienawidzę czekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz