sobota, 12 kwietnia 2014

Zguba.

       Biorąc pod uwagę fakt, że mamy już wiosnę, a za tydzień Święta Wielkiej Nocy naszła mnie dziś "ochota" na swego rodzaju porządki. (Mamo umyłam okna xD). Wszystko z szafek wylądowało na podłodze, z czego najbardziej cieszył się mój pies. Tyle nowych zapachów! Podejrzewam, że jak spuściłam ją z oka to coś zjadła, albo tak schowała, że jak już o tym zapomnę to ona wtedy się z tym ujawni. Szatan nie pies!
       W każdym razie nie piszę dziś po to, aby chwalić się jaka to ze mnie porządna gospodyni lecz zastanawia mnie pewna kwestia. Jak to się dzieje, że ludzie gubią różne rzeczy? Sprawa wygląda następująco. Każdy z nas w swoich zbiorach posiada rzeczy bardziej i mniej cenne. Należy do nich niemal wszystko: prezenty, pamiątki czy inne unikatowe zdobycze.
       Co się dzieje z człowiekiem w momencie straty owego przedmiotu?
       W moim przypadku schemat wygląda zawsze tak samo. W pierwszym momencie tętno skacze mi tak szybko, że prawie wypadają mi oczy! Następnie zaczynam panicznie biegać po mieszkaniu, parku, ulicy i innych miejscach w których aktualnie jestem. Jak już łapie mnie zadyszka, a na to długo czekać nie trzeba :) i uświadamiam sobie, że szaleńcze poszukiwania nic nie dają zaczynam zadawać miliony pytań wszystkim dookoła. Oczywiście każdy ma wyje*ane i po kilku(nastu) pytaniach zaczyna patrzeć na mnie jak na wariatkę. I w sumie słusznie, bo wtedy właśnie tak się zachowuje. Kiedy dociera do mnie, że dalsze poszukiwania i tak nie przyniosą pożądanych efektów i trzeba się pogodzić ze stratą wtedy przez cały dzień, nie ważne gdzie jestem i co robię, we łbie all the time kołacze się ta męcząca myśl o stracie czegoś MOJEGO! I trwa to do momentu, aż nie zasnę. Jakoś sen w tym momencie działa szalenie kojąco. Myśli odpływają, a ja zatapiam się w czarna otchłań, którą tak bardzo lubię.
       Ta oto krótka dygresja, jak się domyślacie miała konkretny cel. Bo o ile potrafię zrozumieć gubienie przez ludzi różnych rzeczy, tym bardziej w dzisiejszych czasach gdy wszędzie i bez opamiętania gdzieś pędzimy nie zwracając uwagi na sprawy tak mało istotne, to nie potrafię zrozumieć jak można ZGUBIĆ PSA!? Istotę żywą, nie małą i jednocześnie taka która jest z nami wszędzie czy tego chcemy czy nie. No pytaj JAK? Przez nieuwagę? Jak trzeba być rozkojarzonym, żeby nie widzieć jak nasz pies oddala się od nas na tyle daleko, że w pewnej chwili znika na horyzoncie jak zachodzące słońce?
       To trochę tak jakby zgubić na przykład młodsze rodzeństwo. I choć pewnie niektórym byłoby to na rękę, zwłaszcza gdy mama mówi: "Masz się nim zająć po szkole dopóki nie wrócę". I szlag Cię trafia, bo koledzy, bo dziewczyna, bo nowa gra na kompa (tak byłam młodsza siostrą), dlatego tym bardziej NIE ROZUMIEM jak można doprowadzić do takiej sytuacji!
       Może jestem zwyczajnie dziwna, a może za dużo nawdychałam się środków chemicznych w trakcie sprzątania, ale myśl ta nie daje mi spokoju i pewnie nigdy tego nie pojmę dopóki sama kiedyś nie zgubię psa (z bratem nie pójdzie już tak łatwo...)

T. Szatan nie pies!

Pies na remoncie, czyli Lawa!


Zagubiona znaleziona, Czarna.

Bez komentarza! :)