wtorek, 28 kwietnia 2015

Chcę kiedyś kogoś zatrzymać.

       I życie dorosłe miało być łatwe i proste. Gdzie decyzje podejmuje się tak banalnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tyle ze moja różdżka się połamała i teraz ciężko jest mi poskładać ją w jedną całość, bo gdzieś już w natłoku spraw zgubiłam kilka jej fragmentów. Co gorsza nie mogę znaleźć fachowca, który podjąłby się tej sztuki klejenia i składania w całość tego co ja zepsułam (choć tak naprawdę nie ja połamałam ją w drobny mak). Wydaje mi się ponadto, że tak naprawdę nie o różdżkę tu chodzi, a o mnie bo to ja się gubię z każdym dniem po kawałku.
       Mam też tak, ze wierzę w liczby, a w zasadzie tylko jedną liczbę. 8. I reszta tak naprawdę nie ma znaczenia, bo gdy pojawia się ona, wszystko inne trafia szlag. Zawsze tak było i tak już pozostanie, a może to ja się do tego przyzwyczaiłam (człowiek ponoć jest się w stanie do wszystkiego dostosować). I czy to fatum czy nie fatum, zazwyczaj tak już u mnie jest, że jak w kalendarzu pojawia się data z ósemką to akurat tego jednego cholernego dnia albo muszę podjąć ważna decyzje albo tak się zupełnie przypadkiem dzieje, że dowiaduje się czegoś co diametralnie wpływa na moje dalsze życie.
       Jedyne czego chcę (choć tak naprawdę to chyba wszystko czego chcieć mogę) to brać, czerpać i korzystać z każdego dnia, bo skąd mogę wiedzieć ile jeszcze tych dni będzie mi dane wykorzystać?

       I gdyby tak dziś móc wyjść, usiąść na łące pełnej pachnących kwiatów, wsłuchać się w śpiew ptaków i wrzaski dzieci biegających dookoła placu zabaw w pogoni za pierwszymi wiosennymi motylami?
       I gdyby tak dziś móc złapać Cię za rękę, poczuć Twój silny uścisk dłoni i skryć się w niej bez pamięci? Mam to szczęście, że moja dłoń idealnie pasuje do Twojej i nie ma między nimi (dłońmi w sensie) uczucia dyskomfortu, bo jedna jest na tyle duża (ta Twoja), ze idealnie ukrywa w sobie tą mniejszą, delikatniejszą (tą moją).
       I gdyby tak dziś móc spojrzeć Ci głęboko w oczy (nie mam tu na myśli wzroku seryjnego mordercy) i powiedzieć Ci, ze owszem mam pewne obawy i zmartwienia, o których nie zawsze Ci mówię (bo jestem tylko, albo aż kobietą) i oczekiwać od Ciebie jedynie zrozumienia i tego że w swojej dłoni skryjesz moje zmarznięte i drżące palce (mimo, że na dworze temperatura powyżej dwudziestu stopni). Czemu zmarznięte? Bo zazwyczaj tak mam jak dopadają mnie większe lub mniejsze troski.
       I gdyby tak dziś móc mieć tą pewność, że to co powiem w dość chaotyczny i niespójny sposób dotrze do tej części Ciebie, która zwana jest ludzką duszą, to byłabym chyba w jakiś sposób spokojniejsza, lżej by mi się egzystowało, tak myślę. Ale to są tylko moje myśli, które ostatnimi czasy wychodzą mi... Uszami... I nie tylko.
       I gdyby tak dziś móc położyć się na tej łące (uważając aby nie legnąć na psiej kupie, bo kto dziś sprząta po swoim psie) i przez chwile na moment tylko móc zapomnieć o wszystkim i o wszystkich mając tylko siebie na uwadze i mając Twoja kostkę (tą u stopy) przy mojej kostce. I nie mówić nic bo przecież bez słów też się całkiem dobrze dogadujemy (choć może to czas przeszły).
       I gdyby tak dziś móc usłyszeć, że w zasadzie nic już więcej nie potrzeba, bo jedyna potrzeba na dziś została już zaspokojona na tej owej łące przy blasku zachodzącego słońca, to chyba pierwszy raz w życiu, mimo ze w kalendarzu wisi ta cholerna liczba i śmieje mi się w twarz, dziś ten jeden jedyny raz to ja bym jej utarła nosa.
       I gdyby tak dziś móc nie mówić o tym wszystkim, byłby to dzień idealny.


       Gdyby tak móc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz