czwartek, 9 lipca 2015

Kobiety vs Mężczyźni.

       Mówią, że kobiety trudno zrozumieć. I pewnie jest w tym trochę racji. Sama mam problem ze zrozumieniem dużej części osobników mojej płci. I mimo, że sama do nich należę mentalnie chyba jestem facetem. Dziś znowu będzie o mnie, no bo niby o kim mam pisać?
       Zawsze wydawało mi się, że jestem trochę inna niż moje koleżanki. Nigdy nie potrafiłam całymi dniami gadać o kosmetykach, romantycznych serialach i chłopakach. Zamiast tego, o wiele bardziej wolałam ich towarzystwo (w sensie facetów). Nie nie mam tu na myśli spędzania z nimi czasu jak koleżanka z kolegą, ale wręcz przeciwnie jak kumpel z kumplem. Może dlatego nigdy nie miałam koleżanek. Wszystkie myślały, że specjalnie się z nimi włóczę żeby zdobyć ich względy.
       Otóż moje drogie, prawda jest zupełnie inna. Powodem dla którego tak bardzo lubiłam przebywać w męskim towarzystwie (co zostało mi do dziś), nie było to, że jako jedyna kobieta w towarzystwie byłam przez nich adorowana, ale to, że nie istniało tam coś takiego jak niedomówienia, ploteczki, wyimaginowane problemy czy ciche dni. Prawda jest taka, że jak komuś się coś nie podobało mówiło się to wprost danej osobie, a nie za jej plecami. Nie knuło się przeciwko sobie, bo tym samym kolegom podobała się ta sama dziewczyna. Był problem załatwiało się to od reki, gdy był poważniejszy problem załatwiało się to na ręce, czyli kolokwialnie mówiąc dawało się sobie w pysk i był spokój dnia następnego (chyba własnie wtedy nauczyłam się bić).
       Wyniosłam z tego bardzo ważna lekcję. Kobiety mówią o solidarności jajników, ale tak naprawdę nijak to się ma do solidarności plemników. W ciągu całego swojego dotychczasowego życia widziałam wiele przypadków, kiedy to dwie najlepsze przyjaciółki potrafiły pokłócić się o tego samego chłopaka, bo podobał im się w tym samym czasie. Z panami było trochę inaczej. Wiadomo, że są oni mniej wylewni, więc jeżeli którykolwiek z nich wspomniał, o jakiejś z koleżanek reszta paczki automatycznie traktowała ją tylko i wyłącznie jako koleżankę.
       Co innego zdarzało się, gdy któryś z kumpli wiązał się z dziewczyna na stałe. Opcje były dwie, albo miał gust i kandydatka szybko wkupiła się w nasze łaski (bardziej pod względem charakteru niż wyglądu), albo miał kompletnego pecha i nikt jej nie akceptował, przez co dochodziło do różnych kłótni i awantur. Zazwyczaj kończyło się to rozstaniem, bo jak wiadomo kumple od razu wygłaszali swoją opinie na jej temat (niekoniecznie były to miłe słowa), więc delikwent nie bardzo mógł pojawiać się z nią w towarzystwie, więc automatycznie nie pojawiał się wcale, bo ona mu nie pozwalała. W pierwszym przypadku natomiast (jeśli oboje mieli tyle szczęścia) wszyscy byli w stanie pogodzić się z faktem, że kolega ma spoko dziewczynę i nawet udawało się nam wszystkim razem koegzystować.
       W przypadku kobiet jest zupełnie inaczej. Jeżeli któraś z koleżanek wiązała się z chłopakiem na stałe, potrafiły one godzinami siedzieć i gadać jaki to on jest, co u panów się nie zdarzało - zazwyczaj kwitowali to jednym, krótkim "no jest spoko" - to wystarczyło. Z kolei nie raz zdarzało się, że jedna z koleżanek przez zazdrość starała się rozpowszechniać dziwne plotki na temat chłopaka swojej koleżanki, bądź samej koleżanki. Domyślacie się zapewne jak to się kończyło. I wierzcie lub nie, nigdy nie potrafiłam tego zrozumieć i pewnie dlatego uciekałam od ludzi toksycznych i krzywdzących innych.
       Mogłabym opisać jeszcze wiele podobnych sytuacji, ale o rzeczach oczywistych pisać nie będę, bo zwyczajnie szkoda mi czasu. Do czego zatem zmierzam?
       Drogie panie, bo to od was należało by zacząć. Jeżeli, którakolwiek z was trafiła w swoim życiu na mężczyznę, który szczerze okazuje wam swoje uczucia, troszczy się o was, dba o to co jest między wami i stawia was na pierwszym miejscu, często rezygnując ze spotkań z kumplami, a niekiedy nawet w imieniu waszego dobra przeciwstawia się im (czego zazwyczaj nie mówi wprost - bo oni tak już mają, że to do was należy ta ciężka rola mediatora), to wierzcie mi lub nie, ale macie cholernie dużo szczęścia, bo ten facet co by się nie działo i nie ważne jaką mendą potrafi być na co dzień, skoczy za wami w ogień i skrzywdzić nie pozwoli, a przekonać się o tym będziecie mogły same prędzej czy później.
       Drodzy panowie, wybaczcie, że po tylu latach dobrej znajomości nie stawiam was na pierwszym miejscu, ale szacunek względem kobiet (jakie by one nie były) im się należy. A zatem jeżeli, którykolwiek z was trafił w swoim życiu na kobietę, która nie robi wam awantury za każdym razem kiedy pójdziecie na piwo z kolegami (czasami muszą to robić, my kobiety tak mamy - musimy trzymać rękę na pulsie, bo inaczej marnie by z wami było), jeżeli w pełni akceptuje was takimi jakimi jesteście, jeżeli wprost wam mówi, że coś jej się nie podoba, a nie udaje, że wszystko jest dobrze i nagle pewnego dnia ni stąd ni zowąd wyskakuje z milionem problemów, to wierzcie lub nie, dobrze trafiliście. Pomijam fakt, że dba o was tak jak o facetów dbać powinna każda kobieta (tego wątku chyba nie muszę rozwijać), sami najlepiej wiecie czego oczekujecie od swoich kobiet, to wybaczcie im to, że nie zawsze mówią o tym jak wdzięczne są za waszą troskę i wsparcie, jeżeli faktycznie je mają, i nie głaszczą po głowie za każdym razem kiedy zrobicie pranie i pozmywacie po kolacji, bo kobiety o wiele bardziej wola być adorowane niż chcą adorować.
       Puenta będzie krótka i na temat, bo w tym wypadku męskie podejście bardziej mi pasuje. Nie szukaj problemu tam gdzie go nie ma, doceń to, że masz przy sobie osobę całkowicie szczerą, mówiącą wprost to co myśli i staraj się ją zrozumieć pomimo różnicy charakterów.
       Do szczęścia naprawdę nie potrzeba, aż tak wiele.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz