Wszystko jakby składa się w jedną całość, choć tak naprawdę do
całości temu wszystkiemu bardzo daleko. A pomimo to, ja już wiem co
wydarzy się później. Tak jakby notorycznie powielał się ten sam schemat,
coś jak z klatką schodową, wchodzisz i wiesz, że do góry zaprowadzą cię
schody, no ewentualnie winda, a to czasem miła odmiana. Więc czemu
jestem zaskoczona? Czemu w dalszym ciągu tak mnie to dziwi? Zupełnie jak
z dzieckiem, a przecież jestem już duża... A jednak nie. Nadal jestem
naiwna. Nadal daję się naciągnąć na tanie sztuczki. W dalszym ciągu
pozwalam wodzić się za nos. Gdyby jeszcze sprawiało mi to jakąkolwiek
przyjemność. A tymczasem nawet nie czuję rozczarowania. Nie jestem tym
faktem zawiedziona. Nie czuję złości, nie czuję nienawiści, nie czuję.
Nic nie czuję. Wszystkie te złe jak i te lepsze emocje wyparowały,
dosłownie się ulotniły. Może to za sprawą upałów, a może to we mnie nic
już nie płonie, a na miejscu tego wielkiego ognia zostały tylko
zgliszcza.
Bo widzisz, mówią, że blondynki są
głupie, cóż w wielu przypadkach jest to zapewne święta racja, podobnie
jak to, że rudy nigdy nie będzie miał dziewczyny, hmm... Nie wiem tylko
jak głupim trzeba być, żeby nie widzieć, nie dostrzegać, nie czuć, że
nie jesteś dla kogoś ważny? Nie, to chyba złe stwierdzenie. Lepiej brzmi
nie najważniejszy. A może zwyczajnie ludzie nie chcą tego przyznać,
może kieruje nimi strach przed utratą kogoś dla nich najważniejszego,
kto odmienił ich życie na tyle, że nie potrafią już wrócić do tego co
było przed Tym... W sumie nie ma się co dziwić, jest to dość duży krok w
tył, można by rzec, porażka nawet, a wiadomo, do porażki nikt się
przyznać nie chcę. No bo jak można każdego dnia rano budzić się, patrzeć
w lustro i widzieć w sobie człowieka tak mało wartościowego, że nawet
nie ma się odwagi, żeby zawalczyć o samego siebie?
Z czasem się to zmieni. Wszystko zmienia się z czasem. Wiele się
zapomina, jeszcze więcej pamiętać się nie chce, aż pewnego dnia stajesz
przed tym samym lustrem przed którym tyle razy już stałeś i widzisz
kompletnie obcą sobie osobę. Niby rysą są te same, figura zbytnio się
nie zmieniła, a jednak jest w jej oczach coś dziwnego, coś zupełnie
innego, coś co zmienia ją nie do poznania. Co możesz zrobić? Zupełnie
nic. Musisz się pogodzić z tym co aktualnie ma miejsce. Walka z samym
sobą i tak nic nie da. Jeśli ktoś się notorycznie spóźnia, to spóźniać
się będzie, jeśli ktoś permanentnie kłamie, kłamcą pozostanie.
Jakiś czas temu dostałam radę, i to od kogoś po
kim nigdy bym się takich słów nie spodziewała, a brzmiały one dokładnie
tak, miej blisko siebie tylko tych, przy których mogłabyś spać spokojnie.
I może to dlatego właśnie od tamtego czasu, śpię sama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz