środa, 20 kwietnia 2016

nadmiar ludzkiej życzliwości, mógłby doprowadzić ją do szaleństwa.

       Wybrałam się ostatnio w tak zwany teren, w zasadzie była to podróż bez celu, bez konkretnej destynacji. Za oknem powoli zachodziło wiosenne już słońce, a blado różowe chmury rozpościerały się na całej długości błękitnego nieba. Niestety moja ocena temperatury na zewnątrz mnie trochę zawiodła, wróciłam więc biegiem do domu zaciągnęłam moją ulubioną ciemnoszarą czapkę na uszy i owinęłam się jasnoszarym szalem bardzo dokładnie wokół szyi. Nie, nie planuje przekształcać mojej twórczości na tematykę związaną z modą, ale lubię szczegóły więc...

       Wsiadłam na rower spojrzałam w prawo, później w lewo, gdzie za rogiem stał tak zwany typ spod ciemnej gwiazdy i mój mózg bardzo szybko wysłał mi miliony scenariuszy, a że gębę mam niewyparzoną i mogło to się nieprzyjemnie skończyć, odruchowo wybrałam prawy kierunek. Już od pierwszej chwili stwierdziłam, że był to najlepszy pomysł, kiedy poczułam delikatny powiew wiatru na twarzy i lekkie promienie słońca na policzkach. Przez tą chwilę poczułam, że wreszcie jestem we właściwym miejscu o właściwym czasie. Mijałam uśmiechniętych ludzi śpieszących gdzieś, a każdy gnał swoim własnym tempem w swoim własnym kierunku, rozbawione grupki dzieci grające w piłkę na pobliskim boisku mające wypieki na policzkach i krzyczące podaj do mnie, starsze panie podpierające całe swoje życie na drewnianej lasce (że też robią je takie trwałe).

       Aż w pewnym momencie poczułam nagły atak arytmii nastroju, zabrakło mi tchu i zakręciło mi się w głowie. Zjechałam do pobliskiego parku, rzuciłam rower na trawę, zgięłam się w pół i starałam się unormować oddech. Po kilkunastu sekundach wszystko wróciło do normy, a ja stałam dalej jak słup soli i wpatrywałam się w czubki własnych butów.

       Jakież to dziwne uczucie uświadomić sobie, że choćbyś nie wiem jak wypierał pewne informację ze swojej głowy, to twój organizm i tak wie, że dzieję się coś nie tak i zachowuję się tak jakby nadmiar informacji nie pozwalał mu już kumulować pewnych treści wewnątrz ciebie. Nie ma się co dziwić wszystko ma swoje granice.

       Z reguły jestem dość kontaktową osobą, lecz ostatnimi czasy dostrzegam pewien dystans, barierę jaką tworzę między mną, a innymi i chyba zaczynam dostrzegać powód mojego wycofania. To takie dziwne uczucie, chcesz coś powiedzieć, masz to już na końcu języka po czym gryziesz się w niego tak mocno, aż do krwi, żeby na długi czas zapamiętać, że nie warto mówić wszystkim wszystkiego, bo zdolni są to wykorzystać przeciwko tobie w najmniej oczekiwanym przez ciebie momencie.

       Więc milczę i tylko myśli płyną nieustannie w mojej głowie. Tyle kwestii chciałabym poruszyć, tak wiele pytań chciałabym zadać, ale nie mogę i nie wynika to z tego że nie chcę, jednak wiem, że większość pytań pozostałaby bez odpowiedzi, większość tematów zepchnięta na boczny tor, a cała treść mojej wypowiedzi odebrana jako błaha i nieistotna w tym konkretnym momencie.

       Nie wiem tylko czy za jakiś czas, będzie warto do tego wracać, bo wszystko z czasem traci swoją wartość, zwłaszcza słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz