sobota, 21 lutego 2015

Krótka rozprawka o DYLEMATACH w kuchni.

       "Dylemat - problem, którego rozwiązanie polega na trudnym wyborze między dwiema, tak samo ważnymi racjami" - Słownik Języka Polskiego.

       Wstaje nowy dzień. Gdzieś przy głowie za poduszką słyszysz znajomy dźwięk budzika i pierwsza myśl jaka tego dnia przychodzi ci do głowy "kurwa jak to się wyłącza?"

       Poranna gimnastyka każdego ranka wygląda tak samo. Przeciągasz się pod kołdrą i patrząc przez okno, nie masz najmniejszej ochoty wygrzebać się z łóżka. Wstajesz, ciężko walcząc ze sobą, ale chęć zanudzenia zmarzniętych i spierzchniętych ust w aromatycznej kawie z mlekiem jest tak silna, że porzucasz kołdrę w kącie łóżka, zostawiając ją ze wszystkimi kotłującymi się pod nią myślami i chwiejnym krokiem udajesz się do kuchni.

       Wlewasz wodę do czajnika - PYK - pomarańczowe światełko daje ci znać, że nie ma już odwrotu. Sięgasz po kubek, sypiesz kawę i wyciągasz mleko z lodówki. W międzyczasie uświadamiasz sobie, że ilość jaka gotuje się w czajniku spokojnie starczyłaby dla przynajmniej dwóch osób (nie tak łatwo wyzbyć się przyzwyczajeń), a z pewnością jeszcze na kawę mogłabyś zaprosić sąsiada.
Podchodzisz do okna i obserwujesz świat ze swojego apartamentu na dachu drapacza chmur. Generalnie nic się od wczoraj nie zmieniło. Tramwaje dalej jeżdżą po swoich torach, samochody pędzą jak szalone, a ludzie, jak te mrówki, ciągle gdzieś maszerują, jeden za drugim, żeby nie zgubić rytmu i wypaść z szeregu.

       Woda w czajniku zaczyna nerwowo bulgotać i już wiesz, że nadchodzi ta miła chwila. Zalewasz kawę wrzątkiem i dolewasz mleka do pełna w proporcji pół na pół (nigdy inaczej). Siadasz na stołku, bierzesz łyk i jedyne co ci zostało to zaczerpnąć głębokiego, zielono-szarego wdechu, który spokojnie i bez pośpiechu wypełnia twoje płuca tym jakże kojącym dymem. Często przy tym zastanawiasz się jak to się dzieje, że to co było wczoraj wieczorem, dziś rano jest już nieaktualne, przeterminowane (jak data na produktach spożywczych, sprawdzasz i wkurwiasz się, że nie zdążyłeś a mogłeś). I nagle sam nie wiesz jak się zachować, bo fakt faktem towar jest już przeterminowany, ale minęła zaledwie doba od daty spożycia.

       Wybór należy do ciebie. Ryzykujesz mając na uwadze to, że może to się dla ciebie skończyć w najlepszym przypadku rozwolnieniem, a w najgorszym... nie wiem czy jest coś gorszego, czy nie podejmujesz tego ryzyka i jednym ruchem reki otwierasz kosz i z blatu zsuwasz wprost do niego przeterminowany wyrób (biorąc pod uwagę, że w sklepie dostaniesz jakiś substytut więc tak naprawdę nic nie tracisz poza czasem).

       Często też jest tak, że nie mając czasu otwierasz felerny produkt i albo krztusisz się już pierwszym kęsem, albo jesteś tak upodlony po wczorajszej nocy, że nie odczuwasz gorzkiego smaku myśląc, że ta gorycz jest w tobie.

       P.S. Chciałam się pokusić o jakiś ambitny, bezdyskusyjny i jednoznaczny morał. W tym wypadku jednak brak morału będzie najlepszą puentą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz